piątek, 3 czerwca 2011

Źródło


Film o niezwykle metaforycznym tytule „Źródło“ postanowiłam obejrzeć już bardzo dawno temu. Jeśli teraz mam być całkowicie szczera, nie jestem w stanie sobie przypomnieć dlaczego tak usilnie dążyłam do tej chwili. Tak czy inaczej, film znalazł się na pierwszym miejscu mojej listy i prędzej czy później musiał zostać obejrzany. Oczekiwałam czegoś głębszego, wyważonego i przede wszystkim logicznego, a dostałam mieszankę, która nawet nie była wybuchowa.

 Historia przedstawiona w filmie to opowieść o mężczyźnie, który z miłości do żony, stara się wynaleźć antidotum na raka, a w dalszej perspektywie na śmierć, która to według niego jest chorobą jak każda inna i można się z niej wyleczyć. To jednak nie jedyna płaszczyzna, w której film funkcjonuje, aktor wciela się również w postać konkwistadora z Hiszpanii oraz człowieka z przyszłości.

Dla mnie projekt całkowicie nie zrozumiały, może to mój niski iloraz inteligencji, może inna przyczyna, ale przez pierwszą godzinę nie wiedziałam na czym zawiesić moje myśli, co chce przekazać mi autor. Domyślam się, w trakcie filmu, że bohater chcę zgłębić jakąś wiedzę, coś wynaleźć, co wykracza za realny świat i może być irracjonalne. Ale jak to wszystko połączyć z dwoma innymi historiami? Przyszłość może być perspektywą, próbą znalezienia sedna sprawy, ale ta Hiszpania, lasy, mnisi i poszukiwania? Nie na moją głowę. Miszmasz niewyobrażalny. Końcówka przypomina unaocznienie jakiejś teorii buddyjskiej, dotyczącej reikarnacji, w bardzo według mnie słabej, wizualnej jakości. Z opisu po seansie dowiedziałam się, że chodziło też o miłość. Dla mnie ten wątek był oddzielnym i nie zauważyłam w nim głębi. Cały film jest ponury, ciemny jak ukazana pracownia laboratoryjna czy wyżej wspominany las. Oglądanie jest nużące, a wszystko co widać na ekranie dekoncentruje, bo człowiek nie wie czy ma do czynienia z dramatem, a może sci-fi, co, musicie przyznać, utrudnia projekcję. Aktorzy nie były źli, choć muszę przyznać, że główny bohater, jako mężczyzna, w ogóle nie zapadł mi w pamięci. Jedynie klasę trzyma Rachel Weisz, której magnetyczne spojrzenie jest chyba najbardziej wyrazistym akcentem filmu.

 „Źródło“ pozostanie w mojej pamięci jako sygnał, że przekazanie ciekawej treści, nie zawsze musi być ciekawe dla jej odbiorców, że sztuką jest stworzyć coś logicznego i spójnego, a nie mieszać w nadziei, że widz domyśli się się połowy lub po prostu ją dopowie. Osobiście filmu nie polecam, nie dostrzegam jego głębi, nie widzę w nim buddyjskiego, harmonijnego spokoju ducha, który, myślę, że częściowo miał ukazać. Jedyne co warte uwagi to ukryte przesłania, których, niestety sama się domyśliłam i sama osądzam czy są prawdą, chodzi mi mianowicie o śnieg, jego biel i czystość oraz to, że jest symbolem przemijania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...