sobota, 12 maja 2012

Relacja z "Nocy z Orange"


Jak wiecie, lub też nie, orange w multikinie organizuje środy za pół ceny, czy też inaczej,  dwa bilety w cenie jednego. Dzięki temu, dostałam darmowe bilety na nocny maraton filmowy, również pod patronatem owej sieci.
Jak było? Wstałam o 12 w południe, więc wnioskuję, że nie najgorzej.
Odwiedziłam z chłopakiem multikino w Sopocie, które jest doprawdy położone w genialnym punkcie tego miasta, przez co przez okno, w trakcie przerw, mogliśmy podziwiać gorączkę piątkowej nocy. W naszym kinie grano 8 filmów:
1.    Och Karol 2
2.    Sala Samobójców
3.    Jak zostać Królem
4.    Sztos 2
5.    Róża
6.    Rzeź
7.    Listy do M
8.    Sherlock Holmes 2
My po burzliwej dyskusji w domu zdecydowaliśmy się na Listy do M, Różę i  Jak zostać królem. (Pierwotnie ja bardzo chciałam zobaczyć Rzeź, on - Sherlocka Holmesa, cóż szkoła kompromisu ;))
Kupiliśmy sobie potwornie drogi popcorn i napój i dumnie ruszyliśmy na salony z pieczątką na nadgarstku. Zanim przejdę do filmów, powiem tak - atmosfera była bardzo przyjazna, nie było tłumów, ale i pustek. Był konkurs - losowanie, ale oczywiście nam się nie poszczęściło.
Wytrzymaliśmy tylko do 3.30, co równa się - obejrzane 2 filmy.

 Listy do M
Dawno, dawno temu, przed świętami, chodziły takie słuchy, że ten film, jak na polską komedię nie jest wcale taki zły, że nawet sympatyczny i do rzeczy. Trochę oscyluje w tematyce "To właśnie miłość". W mojej ocenie film stosunkowo zabawny, przyjemny i faktycznie, nie co mniej żenujący nic przeważnie to ma miejsce. Główni bohaterowie to Mikołajka i Prezenter radiowy, których łączy niespodziewane uczucie, jakie pozwalam zgadnąć. O ile Stuhr zawsze, niezależnie od roli budzi moją aprobatę, tak jego partnerka jest wyjątkowo działająca na nerwy, niby się jąka, niby jest zamotana, denerwowała mnie. Ale to nie jedyna para, która przeżywa w sposób niezwykły kolejną gwiazdkę, jest jeszcze psycholog, który, po nieudanej próbie samobójczej pragnie przeżywać święta na nowo z rodziną i koniec końców ląduje u obcych ludzi w lesie na wigilii oraz małżeństwo, w których rutynę wkrada się nie lada zamieszanie. Klimat w filmie jest, sceny są naprawdę urzekające, przeraża mnie jednak ilość reklam w produkcji. Trochę przesadzili. Karolak jest,  bo musi być zawsze, mam nawet nie odparte wrażenie, że on nie gra, wpada na plan i jest sobą. Najciekawszym wątkiem, był według mnie, a było w czym wybierać, wątek z Wojciechem Malajkatem, to przykre, że tę parę pominięto na plakacie, bo ich twarzyczki nie są na tyle znane i dobrze się sprzedające. To co nie docenione, a myślę, że powinno być głównym atutem filmu, to najmłodsza obsada. Cała trójka, dwóch chłopaków i dziewczyna byli fenomenalni i bez problemu pokonali Marcysię ze Złotopolic czy sztucznie odmłodzoną panią Zielińską.
Film polecam, jest przyjazny dla widza,pozwala poczuć klimat miłości, bo to tak naprawdę o nią przecież chodzi nie o święta. Nie jest ambitny, jest komercyjny, ale to przecież zasiadając do niego, wszyscy wiecie.

Róża
Tyle nagród, tyle pochwał, byłam pewna, że nie pożałuję. Nie spodziewałam się jednak takiej apokalipsy. Film niezmiernie trudno mi ocenić, bo żaden projekt dotąd nie wzbudził we mnie tylu emocji, tylu złych emocji do świata, konkretnych narodów i konkretnych ról w społeczeństwie. Oglądając go chciało mi się płakać, a w momencie jednego z zastrzyków chciałam po prostu wyjść, nie patrzeć, zapomnieć. Obraz jest realistyczny, przerażający. Kreuje dwa skrajne typy ludzi, bohaterów i cytując film "ludzkie ścierwa". Nie chcę się nad nim rozwodzić, był przykry, przykry do bólu, człowiek w czasach powojennych był traktowany jako kłopotliwy przedmiot na zdobytych ziemiach, jednak to nic w porównaniu do tego jak obchodzono się z kobietami, sposób w jaki wykorzystywano je seksualnie,  traktowano jako przedmiot dający chwilę rozkoszy. Najbardziej uderza mnie ich bezbronność, jestem pewna, że Róża jest tylko jedną z wielu kobiet, które przeżyły takie męczarnie. Masowe gwałty, wiecznie zachlane mordy, pozbawiony moralności uśmieszek, taki obraz naszego pseudo wyzwoliciela ukazuje film. Jedyne co godne podziwu to gra aktorska, Kulesza położyła mnie kolokwialnie na łopatki. Spokój na jej twarzy, gdy w duszy przelewa się strach i nienawiść, bezcenna. Dorociński zaś naprawdę dostał trafioną rolę dla niego, człowieka czynu, nie słowa, z kamienną twarzą.
Albo film trafił akurat w moje lęki, moje emocje, albo przekroczył granicę smaku i wytrzymałości widza. Nie mnie osądzać, jestem subiektywna. Może to sala kinowa, ciemność i głośność sprawiły, że tak głęboko odebrałam ten film, wiem jedno, lepiej wszystkiego nie wiedzieć. Świat pełen jest okrucieństwa, ale zadręczanie się nim, osobiście nic na nie da. Polecam ludziom o silnych nerwach, chcących ujrzeć przede wszystkim prawdę, no i dojrzałym psychicznie. Film jest arcydziełem, nie śmiem zaprzeczyć, porusza klimatem, grą aktorską i historią, jednak czy najgorsi tego świata nie próbowali stworzyć również swego rodzaju arcydzieła?

1 komentarz:

  1. No to sobie wybraliście filmy... dwa bieguny jeśli chodzi o nastrój;) Ale ogólnie wybór niezły, tak patrząc na ten zestaw. No, może zamiast Listów poszłabym na Sherlocka. Rzezi nie żałuj, nie warto:)

    Jak dla mnie oglądanie Listów do M w innym czasie niż okołoświątecznym, to trochę odbieranie sobie przyjemności. Bo film działa najlepiej właśnie w tym szczególnym okresie i bardzo dobrze nastraja na święta:)

    O Róży nic nie powiem, bo, niestety, wciąż nie nadrobiłam...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...